Listonosz z trudem a przede wszystkim z wielkim bólem serca wyniósł przyjaciela z podziemnych tuneli. Wiedział że nie może nikogo zawiadomić o jego śmierci, nie mógł także powiedzieć gdzie i w jakich okolicznościach to się stało. Postanowił zatem zrobić to co będzie dobre, tak dla Jana, choć pewnie jemu w zasadzie w tych uwarunkowaniach było już wszystko jedno, ale i dobre dla samej Herty, to jest utrzymać za wszelką cenę wszystko w tajemnicy. Listonosz postanowił ułożyć ciało Jana w łódce i podpłynąć najbliżej Dorotowa, jak tylko się da. Bliżej brzegu miał opuścić łódkę i dopłynąć do brzegu wpław, zaś łódkę z Janem miała dnia następnego odnaleźć lokalna ludność i zająć się pochówkiem. Wprawdzie woda była już zimna, około 12-14 stopni, ale dla Listonosza to nie był problem, był człowiekiem zahartowanym, od pięciu lat zażywał kąpieli jeziornych zimą, co czynił co tydzień w niedzielę o godzinie 12 przez cały okres jesieni, zimy i wiosny. Gdy łódź była w połowie drogi pomiędzy Hertą a Dorotowem Listonosz dostrzegł nietypowy ruch samochodów i ludzi na plaży w Dorotowie. Listonosz nie był pewny co tam się dzieje, było kilka samochodów z włączonymi światłami i silnikami, dało się zauważyć kilka osób pośpieszne krzątających się pomiędzy samochodami i coś więcej, coś co wyglądało na barki, które właśnie zaczęli wodować. Postanowił wykorzystać sytuację i skierować łódkę w stronę plaży.
- Im szybciej znajdą Jana tym szybciej dojdzie do godnego pochówku – pomyślał.
Listonosz będąc przy Wyspie Ślimaczej przez niektórych nazywaną Wyspą Króliczą, która znajduje się od plaży w Dorotowie około 60 metrów, postanowił wysiąść z łodzi a ją samą wypchnąć w stronę ludzi z plaży. Była noc, więc nie mogli widzieć jak Listonosz opuszcza łódkę kierując się na Wyspę, ponadto byli zajęci swoją pracą.
- Mam nadzieję że zauważą i mam nadzieję że prędzej niż później– pomyślał,
Listonosz ukrył się z krzakach i bacznie obserwował to co powinno się za moment wydarzyć. Łódka z Janem była kilkanaście metrów od brzegu a ludzie z plaży dalej go nie zauważyli, byli zajęci swoimi pracami a nie podziwianiem lustra wody i odbijającego się w nim „światła” Księżyca. Listonosz zauważył że prace „plażowiczów” nabierały tępa, nie było dużo hałasu, choć dało się w nocnej ciszy usłyszeć głośniejsze rozmowy i kierowanie pracami przez jednego człowieka, pewnie ich szefa. W pewnym momencie Listonosz zauważył, że na te dwie barki dopiero co zwodowane wjechał samochód ewidentnie terenowy z czymś przykręconym do jego tylnej części - paki, wyglądało to na jakaś maszynę.
- Jezu, to wiertnica…. Jadą robić odwierty…… Jadą ewidentnie na HERTĘ – pomyślał.
Po chwili barki będące wyposażone w małe elektryczne silniki ruszyły i skierowały się w głąb jeziora, z przodu miały włączone dwa halogeny, choć nie dawały one silnego strumienia światła, wszystko po to aby nie rzucać się w oczy. Gdy były w połowie drogi pomiędzy plażą a Wyspą Ślimaczą, na której ukrył się Listonosz, któryś z pracowników GEO-Max krzyknął:
- Uwaga tam z przodu!!! Halo jest tam ktoś, proszę uważać, proszę nas bezpiecznie minąć! Halo jest tam ktoś!!??
W tym samym momencie ktoś włączył trzeci halogen, ten był naprawdę silny, oświetlił całą łódkę i wszystko dookoła niej w promieniu kilkunastu metrów.
- Ku----wa po co krzyczysz, tylko zwracasz na nas uwagę, tam nie ma nikogo, chociaż zaczekaj….. kur-wa jest…… ale chyba śpi – powiedział Kapsel.
- Co się drzecie, jakiś problem?- zapytał Grzegorz
- Grzesiu przed nami łódka z jakimś typem……. chyba naje---nym, co robimy?
- Skąd wiesz że naje---ny?
- Typ leży, raczej śpi więc podejrzewam że naje----ny – odparł Kapsel.
- Może naj-----ny a może nie….. Podpłyń do niego sprawdzimy, nie możemy pozwolić sobie na świadków - rzucił pewnie Grzegorz do osoby sterującej barkami.
Po chwili barki złączyły się z łódką na której leżało ciało Jana. Grzegorz jako pierwszy zszedł z barek na łódkę, kucnął popatrzył na ciało, przytknął palce do szyi osoby leżącej.
- Ku---wa nie żyje – powiedział głośno Grzegorz, niby do siebie ale frazę te usłyszał każdy będący na barce, co więcej echo wypowiedzianych słów dobiegło także do uszu samego Listonosza.
- Kapsel, choć pomożesz mi wciągnąć go na barkę. Zabieramy go stąd. Na razie na HERTĘ, później zobaczymy.
- Grzegorz, po co nam ten typ, odepchnijmy go z łódką i z głowy – powiedział Kapsel.
- NIE!!!! Jak znajdą nieboszczyka będą sprawdzać w jakich okolicznościach zmarł, może wejdą na HERTĘ i zobaczą świeże ślady po HONKERZE z wiertnicą, po odwiertach…. Jak myślisz co zrobi Policja, nie wiesz? Nie wiesz?…… To ci powiem!!!……Zbudują historyjkę że typek był świadkiem czegoś tutaj, a my go zajeb------śmy, chcąc się pozbyć świadka wydarzeń z HERTY. Sprawa nabierze rozgłosu. Nie ma na to zgody. Działamy w głębokiej konspiracji i tak KU-----WA ma zostać. Zabieramy go.
Listonosz już wiedział, że sprawa nie wygląda dobrze. Ciało Jana trafiło w nieodpowiednie ręce, może zostanie ukryte i nikt nigdy go nie odnajdzie, pogrzeb jeśli się odbędzie to z pustą trumną. Najgorsze w tym wszystkim będzie to, że on będzie posiadać pełną wiedzę o wszystkim a nie będzie mógł nic powiedzieć, co więcej pomóc, bo jeśli ciało zostanie ukryte to on też nie będzie wiedzieć gdzie, w którym miejscu.
- Jan, obiecałem chronić HERTĘ - zrobię to, za cel honoru postawiłem sobie doprowadzić do godnego twojego pochówku – zrobię to. Nikt i nic mnie nie powstrzyma – pomyślał – przygryzając przy okazji mocniej dolną wargę, do tego stopnia że popłynęła cieniutka strużka krwi po jego brodzie i skraplając się na jego bluzie z napisem „I LOVE PARIS”.
…….CDN……..
Od AUTORA: Zbieżność nazwisk, imion, miejsc i nazw przypadkowa, cała historia jest wyłącznie wymysłem autora na potrzeby opowieści.