OPOWIEŚĆ WARMIŃSKA XXIII


 

XXIII

Do wsi Dorotowo właśnie zaczęły docierać pierwsze promienie słońca, Dorotowo ewidentnie budziło się ze snu. Ale czy cała wieś przygotowywała się do nowego dnia, chyba nie. Na części terenu wsi – na plaży był ruch jak nigdy, właśnie podjechały  dwa samochody ciężarowe przeznaczone do załadunku barek, na samej plaży stało już kilka samochodów osobowych pracowników GEO-Max i ten jeden – białe Porsche Panamera S E-Hybrid, to oznaczało że na teren akcji przybył sam Ginter.

– Szybciej z tymi barkami, za kilka… no kilkanaście minut ma ich tu nie być – krzyknął Ginter

W tym momencie do brzegu w pław dopłynęła grupa robocza z Herty z Grzegorzem na czele. Gdy zaczęli wychodzić z wody podszedł do nich pewnym lecz spokojnym krokiem Ginter., spojrzał na Grzegorza, popatrzył na niego kilka sekund. Nic nie powiedział, odwrócił wzrok i udał się w kierunku osób zajmujących się załadunkiem barek.

– Ginter…. Znajdę tego sk………na.

– Wiem  – odpowiedział mu Ginter, nie odwracając się i podążając dalej w obranym przez siebie kierunku.

– W samochodzie macie ręczniki, koce i jakieś rzeczy na przebranie i do roboty, nas nie powinno już tutaj być – dokończył Ginter .

Grzegorz bez słowa udał się w kierunku Panamery i po kilku minutach był gotowy do dołączenia do ekipy sprzątającej po akcji. Gdy zamykał klapę bagażnika zauważył, że w kierunku plaży zmierza osoba, raczej dorosła, ze średniej wielkości psem.

– Ginter…. Ginter, chodź tutaj….mamy towarzystwo – rzucił głośno Grzegorz.

Po chwili nieznajomy był już na plaży, rozejrzał się beznamiętnie dookoła następnie podszedł do Grzegorza i Gintera, którzy w tym momencie stali obok siebie.

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Na kąpiel kolego to już chyba trochę późno, woda zimna, no chyba że przygotowujesz się do morsowania.

– Dzień Dobry – odpowiedział Ginter. Tak, kolega z kilkoma innymi przygotowują się do wyprawy zimowej w Himalaje. Muszą złapać odporność i przyzwyczajać się do trudnych warunków.

– Himalaje powiadacie. No, no. „Siedziba śniegu” bo o niej mówimy podobno to piękne miejsce, choć nigdy tam nie byłem i raczej z Norką tam na razie się nie wybieramy. Jak widzicie lubię chodzić  ze swoim psem ale jednej rzeczy nie znoszę, przepraszam – razem nie znosimy – ZIMNA. Gdyby była tam temperatura powyżej 20 stopni to może… może.

– No właśnie widzimy i podziwiamy, 5 rano a proboszcz na spacerze z psem – rzucił Grzegorz.

– Dzisiaj wyjątkowo przed mszą świętą, tak jakoś długo nie mogłem zmrużyć oka, a jak zasnąłem to po chwili obudziły mnie silniki motorówek na jeziorze. To pewnie wasza sprawka Panowie?. Pewnie asekurowaliście pływaków?

– Tak, właśnie tak. Rozumie Proboszcz, sport sportem ale bezpieczeństwo najważniejsze – powiedział Ginter wyraźnie znudzony rozmową i dający sygnał do skończenia dialogu.

– No dobrze, nie przeszkadzam. Z Bogiem i powodzenia. A jeszcze jedno, wczoraj pod wieczór w łódce widziałem mojego znajomego…. Jan podobno nie wrócił do domu, nie widzieliście czy ktoś pływał z wami albo łowił ryby?

– Ewidentnie byliśmy sami proszę księdza. Ale będziemy się rozglądać, bo jak widać przez jakiś czas tutaj jeszcze będziemy. A przepraszam że tak pytam, jestem ciekawy bo mamy mały problem, tutaj na parkingu jak było jeszcze ciemno ktoś zniszczył nasz sprzęt do pracy… Może zatem proboszcz kogoś jeszcze widział, rozumie ksiądz… jak dowcipniś zapłaci za szkodę to może my zapomnimy o sprawie, jak nie, no cóż będziemy zmuszeni powiadomić Policję – rzucił Ginter.

– Jan to emerytowany mieszkaniec Dorotowa,  z krwi i kości Warmiak i wędkarz.   Innymi słowy Pan starej daty. Nigdy nikomu nie powiedział nawet złego słowa, więc o nim nie mówimy, bo jest i powinien być poza podejrzeniem.  Czy był ktoś inny, raczej obcych nie widziałem. Ale zapytajcie Listonosza, on dużo wie, chodzi po wsi i rozmawia z ludźmi, jeśli ktoś coś wie na pewno podzieli się tą wiadomością z Listonoszem

W tym momencie wypowiedź księdza przerwała syrena karetki pogotowia, jadącej od strony Olsztyna, która po chwili skręciła z piskiem opon we wjazd do Dorotowa i pojechała w stronę centrum wsi, zatrzymała się gdzieś w okolicy Hotelu Galery. Po chwili taką samą drogę przebył radiowóz Policyjny, ale ten jechał już tylko z włączonymi kogutami bez sygnałów dźwiękowych. Rozmówcy odprowadzili wzrokiem przejeżdżające samochody, skwitowali zgodnie że pewnie ktoś zasłabł, następnie pożegnali się, ksiądz szybkim krokiem udał się w drogę powrotną na Plebanię a Ginter z Grzegorzem wrócili do swoich prac.

– Pewnie znaleźli naszego znajomego trupa w łódce. Za chwilę może i tutaj być Policja. Ja wracam do biura, Grzegorz tak to kurwa zorganizuj żeby za 5 minut nie było tutaj po nas śladu,  czy to jasne?  – rzucił Ginter

– Tak jest – odpowiedział Grzegorz, dając jednocześnie znak swoją ręką ludziom pracującym przy załadunku barek, aby się śpieszyli.

…….CDN……..

Od AUTORA: Zbieżność nazwisk, imion, miejsc i nazw przypadkowa, cała historia jest wyłącznie wymysłem autora na potrzeby opowieści.

 

Oceń post

Kliknij aby ocenić

Średnia ocena / 5. Głosów:

As you found this post useful...

Follow us on social media!

We are sorry that this post was not useful for you!

Let us improve this post!

stat4u