Opowieść Warmińska – VIII
– Nie chce mi się dzisiaj iść do pracy – powiedziała Listonoszowa w trakcie śniadania w okolicach 7.00 rano. Mówiąc to spokojnie nakładała na połówkę bułki żytniej od Podsiadłego biały ser z Piątnicy. Przed nią stała filiżanka po kawie, którą wypiła jeszcze przed zjedzeniem czegokolwiek.
– Mówisz to ostatnio częściej, czy naprawdę jest tak źle w Ratuszu? – zapytał Listonosz
– Czy jest źle, jest fatalnie. Czuję że moja praca to chodzenie po polu minowym, czuję że o wielu ważnych rzeczach nie wiem, nikt mi o nich nie mówi a one żyją i towarzyszą tej inwestycji. Nie wiem jak to opisać. Nie wiem o co chodzi, ale wiem jedno, że jest temat, o którym nie wiem a może on dotyczyć całego Ratusza, w tym mnie. Oby nie była to korupcja, czy też inne przestępstwo. Nie chcę mieć z tym nic do czynienia.
– Spokojnie, skoro nic nie wiesz to może i lepiej. Pracuj tak jak dotychczas, nie myśl o tym. Po co zawracać sobie głowę sprawami, o których nie mamy pojęcia. Nie nakręcaj się kochanie, szkoda czasu. Swoją drogą czy wiesz że nasze dziecko prawie że wpadło sąsiadowi pod koła?
– Jak to pod koła, o czym ty mówisz?
– No pod koła, dostałem filmik z kamerki od Marka, Nasza Lulu przechodziła przez jezdnię tam, no wiesz na końcu Dorotowa, w okolicach starej drogi na Majdy. Przechodziła w momencie gdy ten wracał do domu. Przechodziła mając słuchawki na uszach, nawet się nie rozejrzała…
– Matko, no i co się stało?
– Nic, wyhamował, pokrzyczał na nią, rzucił mięsem i pojechał dalej. Swoją drogą ta sytuacja powinna być nauczką dla niej i dla niego.
– Dobrze że nic się nie stało – skitowała Listonoszowa, popijając drugą już dzisiaj filiżankę z kawą.
– To prawda, tyle razy mówiłem o ostrożności, o rozglądaniu się i upewnieniu że nic nie jedzie. Tyle jest przecież nieszczęść. Ale uważaj, on też nie jest bez winy. Puścił mi filmik ze darzenia, wprawdzie nie ma widocznych parametrów jazdy ale gołym okiem widać że jedzie grubo ponad 50 km na godzinę, pomimo istniejącego tam ograniczenia. Gdyby jechał tak jak Bozia nakazała nie byłoby problemu, pewnie zdążyła by przejść n a drugą stronę bez incydentu hamowania. Swoją drogą zastanawiam się dlaczego nie zatrzymał się, dlaczego nie zagadał, dlaczego nie wytłumaczył jej stworzonego zagrożenia, tak na gorąco, wreszcie dlaczego nie zaproponował podwiezienia, przecież do domu Lulu miała 2 km.
– Nie wnikaj, dobrze że nic jej się nie stało.
– Źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz, tak to można skitować.
– 7.40, o matko spóźnię się, jadę pa – rzuciła na pożegnanie Listonoszowa mężowi, wybierając się do swojej pracy, jak co dzień. W sumie to nie pomogłeś mi, tą informacją nie poprawiłeś mi humoru – zdążyła jeszcze powiedzieć w drzwiach domu.
– Moje zadanie, jak wiesz, to przekazywanie wiadomości jako takich, a jakie one są ja na to nie mam wpływu, kochanie – odpowiedział z uśmiechem Listonosz.
Listonoszowa wsiadła do samochodu i ruszyła do pracy znaną sobie bardzo dobrze trasą, czyli Dorotowo – przez wieś, dalej S51 w kierunku Olsztyna.
Po drodze w okolicach Mcdonalds-a wyprzedziło ją białe BMW na śląskich rejestracjach. To już drugi lub trzeci raz, gdy ten kierowca, zapewne mieszkaniec Warmii i Mazur, tak niebezpiecznie i agresywnie ją wyprzedza i to do tego stopnia, że ona zmuszona jest do jakiejś konkretnej reakcji, czyli albo przyhamowania lub odbicia w prawo lub lewo, w zależności od sytuacji . W tym momencie przez moment w głowie jej pojawiła się myśl, że taka jazda i stwarzanie niebezpieczeństwa na drodze to jest swoistego rodzaju ostrzeżenie dla niej, może ma to związek z pracą… Może to dobry duch daje jej znaki, a może ktoś chce ją…..
– Jezu, jakie ostrzeżenie, o czym ja myślę, co ja wymyślam – powiedziała szeptem do siebie. Jest wszystko ok i niech tak pozostanie – pocieszała się mijając rogatki Olsztyna.
Wchodząc do swojego pokoju zobaczyła na stole liścik od sekretarki Moniki o treści:
Dzień Dobry, miałam przypomnieć o korekcie do faktury wystawionej przez GEO-Max do dzisiaj takiej korekty nie ma ;( Co robimy? MONIKA.
Listonoszowa wzięła telefon do ręki i wykręciła numer wewnętrzy do Moniki
– Monika, zadzwoń do GEO i umów mnie na spotkanie, uwaga na dzisiaj.
– Na dzisiaj? To może być trudne – powiedziała Monika.
– Trudne to będą sprawy przy braku korekty do faktury, dzwoń i przekaż że sprawa jest niecierpiąca zwłoki – powiedziała głośno i zdecydowanie Listonoszowa, odkładając słuchawkę i nie czekając na odpowiedź Moniki.
Kilka minut później Listonoszowa usłyszała pukanie do drzwi od jej gabinetu.
– Proszę – powiedziała
W drzwiach pojawiła się Monika, z uśmiechem na ustach, widać było że ma do przekazania pozytywne wiadomości
– Tak, udało się, Prezes Ginter zaprasza na 12.00.
– Potwierdź, będę – powiedziała chłodno.
Udając się na spotkanie Listonoszowa nie skorzystała z samochodu służbowego, postanowiła przejść się. I nie dlatego że tak jest zdrowiej, ale po prostu dlatego że tak będzie na pewno szybciej. Dzisiejszy deszczowy dzień skutkował korkami w mieście, zresztą tak to już wygląda w Olsztynie od momentu budowy linii tramwajowych, deszcz – równa się korki od rana do wieczora. Jakie jest przełożenie deszczu na korki, nikt tego nie wie, być może dlatego, że nikt się nad tym nie zastanawiał, nikt nie prowadził żadnych badań i analiz takiego stanu rzeczy.
…….CDN……..
Od AUTORA: Zbieżność nazwisk, imion, miejsc i nazw przypadkowa, cała historia jest wyłącznie wymysłem autora na potrzeby opowieści.
Oceń post
Kliknij aby ocenić
Średnia ocena / 5. Głosów:
We are sorry that this post was not useful for you!
Let us improve this post!
Thanks for your feedback!