Opowieść Warmińska VII
Samochód z wiertnicą wjechał właśnie na plażę wiejską w Dorotowie. Przez chwilę kręcił się po parkingu, następnie wjechał na teren zielony, ustawił się przodem w kierunku plaży. Samo wiercenie miało zostać wykonane około 30 metrów od brzegu Jeziora Wulpińskiego. Tuż obok samochodu z wiertnicą zatrzymało się białe BMW 5 w M-pakiecie. Po chwili wysiadł z niego Grzegorz, trzymając w ręku kilka dokumentów, w tym mapę geologiczną dotyczącą tego terenu.
– Nie ma nikogo, zróbmy ten odwiert i spływajmy stąd do Tomaszkowa, póki nikt nie pyta co tu robimy – Grzegorz mówiąc to do pracowników obsługujących wiertnicę nerwowo spoglądał na najbliższą okolicę, licząc że w tym miejscu, podobnie jak w kilku poprzednich w samym Olsztynie, nie wydarzy się nic niepokojącego.
– Grzegorz – jak głęboko mamy wiercić? – zapytał Kapsel, jeden z pracowników GEO-Max.
– Standardowo, ustaw na początek 200, będziemy pobierać próbki co 10 metrów, później zobaczymy – odparł Grzegorz.
Pracownicy rozpoczęli procedurę usztywniania samochodu, wysuwania bocznych łap i ustawiania wiertła prostopadle do podłoża. Po chwili wiertło ruszyło i dość sprawnie wkręcało się w głąb gruntu. Pułap pierwszych 10 metrów osiągnęło w kilka minut.
W pewnym momencie na parking przy plaży, w odległości około 50 metrów od wiertnicy, zajechał samochód marki Audi Q8. Wjechał na parking bardzo powoli, widać było że kierowca przez chwilę wacha się, nie wie gdzie zaparkować auto. Ostatecznie zatrzymał się ustawiając pojazd przodem do jeziora na jednym ze środkowych miejsc parkingowych. W samochodzie były widoczne dwie postaci, choć z daleka trudno było ocenić, tak wiek jak i płeć kierowcy i pasażera. Samochód zatrzymał się lecz nikt z niego nie wysiadał.
– Grzegorz…. mamy towarzystwo – rzucił jeden z pracowników, nie przerywając pracy, wiertnica wierciła otwór pełną parą.
– Tak widzę, róbcie swoje, ja się tym zajmę. I spokojnie, bez nerwowych ruchów, to nie Afganistan – próbował zażartować Grzegorz.
Grzegorz mówiąc to odłożył do swojego samochodu mapę terenu Dorotowa i Tomaszkowa. Następnie odwróciwszy się plecami do zaparkowanego samochodu wyjął z kabury zawieszonej na szelkach swoje Magnum 500, sprawdził bęben czy jest pełny, następnie chowając ją z powrotem do kabury skierował się w kierunku zaparkowanego świeżo na parkingu samochodu. Podchodząc Grzegorz zastanawiał się co powiedzieć intruzowi – kierowcy, tak aby odjechał bez zbędnego marudzenia, a co więcej, aby odjechał będąc przekonanym że odwierty są legalne, bez konieczności zawiadamiania Policji lub innych służb. Rozdmuchanie problemu odwiertów na cudzych gruntach mogłoby w jakimś istotnym stopniu przyhamować proces badawczy a może i później inwestycyjny.
Gdy był 2-3 metry od samochodu Grzegorz zauważył, że w środku za kierownicą siedzi mężczyzna, który był w fazie namiętnego pocałunku z pasażerką. Był ubrany w ciemno-granatowy garnitur, białą koszulę rozpiętą delikatnie pod szyją, co było widoczne z uwagi na brak krawata. Jego średniej długości blond włosy rzucały się w oczy z daleka, to był dość rzadki widok aby facet w wieku około 45- 50 lat miał tak bujną i jasną fryzurę tworzoną z naturalnych włosów.
– Dzień dobry, plaża jest chwilowo zamknięta – mówiąc to pukał w boczną szybę samochodu od strony kierowcy.
Szyba boczna powoli opuściła się, w tym momencie Grzegorz mógł bez przeszkód przyjrzeć się kierowcy oraz pasażerowi, którym była kobieta w wieku około 35-40 z krótko przystrzyżoną fryzurą i wygolonymi bokami.
– Dziękuję za informację, w sumie to nie przyjechaliśmy tutaj dla plaży, możemy zadowolić się widokami z samochodu, nam to wystarcza – mówiąc to kierowca uśmiechnął się lekko, mrugnął okiem do Grzegorza, sugerując że zamierzają tutaj się dobrze zabawić.
Gdy kierowca wypowiadał te słowa Grzegorz spojrzał przez moment na młodą kobietę – pasażerkę samochodu. Szybko doszedł do wniosku że nie była osobą na którą mogłyby spływać niezliczone męskie spojrzenia połączone z fantazją na tle erotycznym, wprawdzie miała szczupłą i wysportowaną sylwetkę jednak bez zarysowanych kształtów typowo kobiecych, ubrana na szaro-czarno katanę i czarne spodnie typu bojówki, bez makijażu, kolczyków itp. Raczej nie wyglądała na osobę wybierającą się na randkę. Grzegorz szybko wodził wzrokiem po samochodzie, jego oczom rzucił się od razu brudny zabłocony dywanik tak po stronie pasażera jak i kierowcy. Błoto było częściowo wyschnięte, wyglądało na naniesione jakiś czas temu, raczej dawno temu, widoczne były także świeże ślady, tak jakby dostawy brudu miały miejsce kilka minut temu. Pomiędzy kierowcą a pasażerem leżała rozpoczęta paczka papierosów „Styl Rosyjski” z napisem zapisanym cyrylicą, chociaż dla Grzegorza nie był to problem, rosyjski dobrze pamiętał jeszcze ze szkoły, tak podstawowej jak mi średniej. Z popielniczki zaś wylewała sterta petów, papierosy były dopalane do samego końca – pod styk filtra zakończonego złotym pierścieniem, którego zadaniem było podkreślenie stylu i elegancji tych papierosów. Grzegorz zauważył coś jeszcze, z tyłu na siedzeniu znajdowała się duża sportowa torba lekko rozpięta, tak jakby coś przed chwilą zostało z niej wyjęte oraz gruba kurtka typu wojskowego, kolor przypominał raczej kurtki rosyjskie. Gdy miał już zamiar zwrócić swój wzrok na kierowcę samochodu w ostatniej chwili kontem oka zauważył niewielki skrawek szelek od kabury na broń, zawieszonych na ramionach kobiety. Szelki te zobaczył w momencie gdy kobieta chowała swój telefon komórkowy do bocznej wewnętrznej kieszeni swojej katany. Grzegorz udał że tego nie widział więc kontynuował dialog z kierowcą
– Cieszę się że nie popsuliśmy wam randki, miłej zabawy, ja wracam do pracy.
Gdy wyprostował swoją postawę sprawiał wrażenie jakby już chciał wracać do miejsca pracy, nagle szybko nachylił się z powrotem w stronę kierowcy, złapał go za włosy i uderzył jego głową dwa razy w boczne drzwi samochodu następnie, szybkim ruchem odepchnął go w stronę oparcia uderzając w krtań z pieści. Kierowca stracił przytomność. W tym samym czasie wyjął swoje Magnum 500 i skierował w stronę kobiety, która próbowała sięgała po swoją broń,
– Nie rób tego, nie radzę. Spokojnie załóż ręce za głowę, o tak właśnie tak. A teraz pięknisio powiesz mi czego szukacie i dla kogo pracujecie?
Wypowiadając te słowa Grzegorz celował w jej stronę, choć obserwował jednocześnie kontem oka nieprzytomnego kierowcę.
– Grzesiu, znasz Cyngla, podobno razem służyliście w Afganistanie…
-Skąd znasz moje imię? Gadaj dla kogo pracujecie.
– Cyngiel był w twoim plutonie, służyliście z nim – ty i Ginter…
– Widzę że jesteś gadułą, no to Pani gadulińska odpowiedź na proste pytanie, skąd tyle wiesz o mnie i Ginterze?
– Cyngiel zapewne już mierzy ci prosto w skroń, zatem dobrze ci radzę, odłóż swoją zabawkę, usiądź grzecznie z tyłu na siedzeniu to sobie trochę pogadamy w milszej atmosferze. Nie lubię jak do mnie ktoś celuje, rozpraszam się i zapominam języka w gębie.
Grzegorz rozejrzał się po okolicy wyszukując potencjalnego miejsca, z którego mógłby zostać oddany strzał w jego głowę. Jedyne logiczne miejsce to dach biurowca „Lech Centrum Ciepła”.
– No dobrze, ja usiądę ale ty będziesz trzymać ręce za głową, jeden fałszywy niepewny ruch i wiesz co się stanie, będzie po pogawędce.
Grzegorz otworzył tylne drzwi, usiadł za kierowcą i dalej mierzył bronią w stronę kobiety.
-No więc, o czym chcesz gadać, streszczaj się bo zaraz obudzi się twój przyjaciel i może nie być zadowolonym z przebiegu sytuacji.
– Grzesiu….. sprawa jest prosta, nasi mocodawcy chcą, abyś podzielił się z nimi swoimi wynikami w pracy, nic więcej, tak po cichu bez rozgłosu. Ginter nie musi przecież o tym wiedzieć. Oni są hojni, bardzo hojni, za lojalne wywiązanie się z zadania dostaniesz 200 może 250 dużych banieczek dolców, płatne z góry.
– Za lojalne wywiązanie się z zadania…. – zaśmiał się Grzegorz. Co ty ku…..wa wiesz o lojalności, jak ją definiujesz skoro namawiasz mnie do antylojalności czyli zdrady.
– Zdrada? To pojęcie względne. Przysłużenie się innej grupie kapitałowej to praca, praca jak każda inna, tyle że za lepsze pieniądze niż te, które masz teraz. Czy zmiana pracy i pracodawcy do zdrada? Raczej przywilej pracownika, czyż nie?.
– Innej grupie kapitałowej, to znaczy komu?
– Za dużo na tym etapie chciałbyś wiedzieć, masz czas na podjęcie decyzji dokładnie 5 sekund, później…. sam wiesz, Cyngiel. Ja myślę że Cyngiel nie chybi, a ty jak myślisz? Czas start – W tym momencie otworzyła drzwi od samochodu, tak jakby chciała dać znać komuś na zewnątrz.
– Spadaj – odpowiedział dość spokojnie Grzegorz szybko kładąc się na kanapie samochodu, lecz nie przestając celować w stronę kobiety. W tym momencie pierwsza kula rozbiła tylną szybę, raniąc kobietę w rękę. Ta nie bacząc na niebezpieczeństwo zaryzykowała i spróbowała wyjąć pistolet i wymierzyć w stronę Grzegorza. Były żołnierz nie zawahał się ani przez moment strzelił jej prosto w klatkę piersiową. Huk wystrzału spłoszył okoliczne ptaki przebywające w lasku po lewej stronie plaży, natomiast siła pocisku połączona z jego wielkością była tak duża, że po uderzeniu w ciało kobiety całym samochodem zakołysało tak mocno, jakby ktoś go lekko uniósł i zaraz po tym puścił. Kobieta nie przeżyła wystrzału, zresztą nie było innej opcji, nikt nie ma prawa przeżyć wystrzału z kalibru 500. Grzegorz zachował spokój, szybko otworzył drzwi od strony pasażera, upadł na ziemie a następnie szybko wczołgał się pod samochód.
– Kapsel, dach „Lecha” – krzyknął Grzegorz do jednego z pracowników GEO-Max. Ten, jako były ale bardzo doświadczony żołnierz i cieszący się dużym zaufaniem Grzegorza, wiedział co robić. Sięgnął po swój najnowszy nabytek, legalnie zakupionego GROTA S 14 i pobiegł przez lasek w stronę wzniesienia, tak aby wejść na niego od tyłu. Grzegorz odczekał kilka minut aż dostał sygnał od kolegi że jest czysto. Następnie wyszedł spod samochodu i nieprzytomnego kierowcę Audi wyciągnął z samochodu, położył na ziemi i zaczął cucić uderzając w twarz i brzuch, tak na przemian oraz powtarzając.
– Pobudka, pobudka kolego. Pobudka, budzimy się, halo…
Mężczyzna odzyskawszy świadomość najpierw zaczął mocno kaszleć następnie zapytał.- Gdzie jest Angela?
– Angela, nie znam kobiety, pewnie randka jej się nie spodobała bo złapała stopa do nieba. Gadaj dla kogo pracujesz?
– Ku….wa…… Już jesteś trupem – mówiąc to zakończył szyderczym uśmiechem.
– Ja nie ….ale ty zapewniam cię że zaraz będziesz, tylko od ciebie zależy czy i jak długo będziesz się męczyć. Więc gadaj kto to jest, kto dał zlecenie? Skąd tyle wiecie o mnie i Ginterze?
– Pie….l się – odpowiedział i w tym momencie słychać było jak rozgryza coś w ustach. Po chwili zaczął sączyć pianę, jego gałki oczne wywróciły się do góry i zastygł.
Ku….wa mać, ku……a – krzyknął Grzegorz. Wyjął telefon i szybko zadzwonił do Gintera.
– Halo to ja, trzeba szybko posprzątać. Plaża wiejska w Dorotowie, dwie persony i wózek, blachy poznańskie.
Ginter nie wydawał się być zaskoczonym takim telefonem, szybko podjął dialog z Grzegorzem.
– Szklane oczy w okolicy? – spytał Ginter
– Nie, na szczęście brak. Dziko.
– Widzowie?
– Brak. Była jeszcze jedna persona, najprawdopodobniej z lunetą. Niestety, dał nogę.
– Zabezpiecz teren, za 15 minut ekipa sprzątająca się tym zajmie. Grzegorz wózek to twoja działka. I jeszcze jedno te persony od kogo były?
– Nie wiem, to na pewno nie były psy. Wygląda mi na konkurencję. I jeszcze jedno, pamiętasz niejakiego Cyngla, podobno bawił się z nami w Afganistanie?
Ginter przez chwilę milczał, następnie rzucił chłodno.
– Powspominamy w biurze, widzimy się o 19.00, a teraz do dzieła.
…….CDN……..
Od AUTORA: Zbieżność nazwisk, imion, miejsc i nazw przypadkowa, cała historia jest wyłącznie wymysłem autora na potrzeby opowieści.
Oceń post
Kliknij aby ocenić
Średnia ocena / 5. Głosów:
We are sorry that this post was not useful for you!
Let us improve this post!
Thanks for your feedback!