Opowieść Warmińska XII

 

XII

Listonoszowa wyszła z kawiarni przed budynek Centaurusa. Była lekko zmieszana, można by nawet rzec, że cała ta sytuacja z napisem na ciastku lekko ją wystraszyła, samo wspomnienie przyprawiało ją bowiem o lekkie ciarki na plecach. Zdecydowanie nie chciała tego zostawić bez wyjaśnienia, chciała wiedzieć kto i po co to zrobił. Oczywiście miała swoje przypuszczenia, że raczej to był żart ze strony Nel, przy czym jeśli to był żart, to raczej mało śmieszny

- Monika, halo, słuchaj ustal mi numer do naszej byłej pracownicy Nel Werner. Była pracownicą Ratusza do końca ubiegłego roku. Tylko pilnie – mówiąc pilnie wyraźnie powiedziała to wolniej ale i podniesionym głosem.

- Werner ……poczekaj, nie muszę nigdzie dzwonić mam przed sobą spis pracowników wg. stanu na 2022r., moment ….. jest NEL Werner, służbowy nas nie interesuje, jest prywatny, możesz pisać czy wysłać tobie SMS? – zapytała Monika.

- Podaj SMS - em.

Po chwili na telefonie Listonoszowej pojawiła się informacja od Moniki z numerem Nel. W tym samym momencie Listonoszowa wychodziła już z windy i zmierzała szerokim korytarzem pełnym pracowników GEO-Max do gabinetu Prezesa – Gintera Huk. Zatrzymała się kilka metrów od wejścia do sekretariatu gabinetu i zadzwoniła pod podany jej numer telefonu. Po kilku sygnałach pojawiła się informacja o tym, iż „Abonent nie odpowiada”. Wybrała numer ponownie …. ale teraz pojawiła się informacja „Abonent niedostępny”

- Dobra, spróbuję później - pomyślała

Wchodząc do sekretariatu Prezesa przywitała ją szerokim uśmiechem sekretarka, kobieta w wieku około 45 lat. Była nad wyraz zadbana, długie blond włosy upięte w koczka, delikatny makijaż, widoczne mięśnie i długie szczupłe nogi bez zbędnego cellulitu, okrągłe pośladki  - jednym zdaniem - nienaganna figura charakterystyczna dla kobiety przed trzydziestką.

- Pani na spotkanie z Panem Prezesem?

- Tak, na godzinę 12.00. Jestem (…)

- Wiem kim Pani jest, proszę spocząć.

Listonoszowa usiadła na jednym z 4 foteli ustawionych tuż obok drzwi wejściowych do sekretariatu gabinetu prezesa. W tym samym momencie Sekretarka wykonała telefon i poinformowała rozmówcę o gościu z Ratusza. Zaraz po skończonej rozmowie otworzyły się drzwi od gabinetu a w nich stanął sam Ginter HUK.

- Dzień Dobry, cieszę się że Panią widzę, zapraszam, zapraszam. Czym mogę służyć? – ciągnął dalej Ginter.

- Dzień Dobry – odpowiedziała Listonoszowa.

- Proszę spocząć – mówiąc to Ginter wskazał Listonoszowej miejsce przy dużym konferencyjnym stole. Może coś zimnego do picia, woda, sok? A może coś mocniejszego?

Listonoszowa zajmując miejsce tylko pokręciła głową wskazując że nie jest zainteresowana konsumpcją jakiegokolwiek napoju.

- Panie Prezesie jestem tutaj, albowiem GEO-Max pomimo złożonej deklaracji do dzisiaj nie sprostowała błędów w fakturze VAT. Pamięta Pan Prezes naszą rozmowę w gabinecie Prezydenta Grzyba?

- Oczywiście że pamiętam, czyli chce mi Pani powiedzieć że ta sprawa nie jest jeszcze załatwiona?

- Do tego właśnie zmierzam – odpowiedziała

W tym momencie zadzwonił telefon, Ginter spojrzał na wyświetlacz, przeprosił Listonoszową dając do zrozumienia że musi odebrać. Odbierając telefon oddalił się do prywatnego pomieszczenia obok jego gabinetu, był to mały pokoik z łazienką przeznaczony do wypoczynku, z możliwością przenocowania.

- Dzień Dobry, Ginter HUK słucham. Tak wiem. Dlaczego wiercimy?

- Tak dlaczego do cholery jeszcze wiercicie Panie HUK?- krzyczał Grzyb

- Musimy mieć pełne rozeznanie co do struktury gleby, przecież Pan o tym wie, chociażby z racji wykształcenia technicznego - odpowiedział Ginter

- Tak, ale dlaczego ku….wa wiercicie na Likusach i w Dorotowie, przecież ja za to nie zapłacę Panie Ginter.

- Tak, Likusy, Dorotowo i Tomaszkowo to nasze odrębne inwestycje. Kosztami tych odwiertów nie jesteście obciążani. Wiec w czym problem?

- Ale po jakiego grzyba tam wiercicie, szukacie czegoś, sensacji na miarę Karlina?

- Po jakiego grzyba?. To nawet śmiesznie zabrzmiało Panie Prezydencie Grzyb. A tak na poważnie i z całym szacunkiem - to chyba nie jest Pana sprawa. Z tego co wiem roboty przy estakadzie zmierzają ku końcowi zatem proszę się skupić na tym co istotne i na tym co dotyczy Miasta Olsztyn. Odwierty w Likusach czy w gminie Stawiguda nie powinny być przedmiotem Pana zainteresowań, czyż nie Panie Prezydencie.

- Po prostu nie chcę kolejnych sensacji z „gorącą wodą”, wie Pan o czym myślę Panie Ginter.

- Tak, wiem, proszę mi wierzyć my nie robimy nic co mogłoby być uznane za sprzeczne z tym co ustaliliśmy.

- Mimo wszystko nie uspokoił mnie Pan Panie Ginter. Nie chcę kolejnych gejzerów, nie teraz w trakcie trwania inwestycji tramwajowej. Więc przestańcie wiercić, czy to jasne Panie HUK?

- Pan się chyba zapomina Panie Prezydencie, nie tym tonem ze mną, nie tak. Proszę przemyśleć swoją postawę a później oddzwonić i mnie przeprosić. Do widzenia.

W tym momencie Ginter HUK rozłączył rozmowę, spokojnie i z lekkim uśmiechem ponownie wrócił do swojego gabinetu i usiadł w fotelu naprzeciwko Listonoszowej.

- Proszę wybaczyć, ale o czym mówiliśmy? A tak o fakturze, jeszcze dzisiaj właściwe dokumenty znajdą się na Pani biurku. Wie Pani, dzisiaj o dobrego pracownika jest bardzo trudno, mimo chęci i woli załatwienia sprawy wypaczenia lub błędy z winy pracownika zdarzają się najlepszym pracodawcom. Może być jednak Pani spokojna, osobiście przypilnuję tej sprawy w naszym dziale finansów.

- Nie myślałam że taki pracodawca jak GEO-Max może mieć problemy z pracownikami. O zarobkach w waszej firmie krążą już po Olsztynie całe legendy. Wydaje się, że kto jak kto, ale wy to raczej możecie przebierać w ofertach, ba nawet możecie podbierać pracowników. Tak przecież było z naszym pracownikiem Panią NEL Werner.

Ginter przez moment zmarszczył brwi, ale nie dał po sobie poznać zaskoczenia związanego z poruszeniem sprawy Pani Werner.

- Bynajmniej, borykamy się z tymi samymi problemami jak każdy inny pracodawca, czyli problem pracowniczej sumienności, rzetelności i pełnego oddanie się sprawie. Tu w Polsce trudno jest stworzyć taką mocną, powiedzmy nierozerwalną wieź pomiędzy pracodawcą a pracownikiem. Chociaż nie zaprzeczam, że nasza siatka płac pozwala wielu osobom realizować swoje pasje i marzenia innymi słowy cieszyć się życiem – mówiąc to widać było że Ginter wierzy w to co mówi i jest z tego dumny.

- Chyba nie wszyscy pracownicy są w takiej euforii, dajmy na to NEL Werner, którą dzisiaj widziałam, raczej nie wyglądała na zadowoloną, wręcz przeciwnie (…) była zapłakana i wyglądała na zastraszoną.

- NEL Werner? O ile się nie mylę nie pracuje u nas od kilku tygodni, dlatego nie wiem dlaczego  łączy Pani Panią Werner w dalszym ciągu z naszą firmą.

- Nie pracuje, jak to, przecież krótko przed spotkaniem ze mną zaprosił ją Pan na spotkanie w swoim gabinecie. Wiem o tym, bo osobiście słyszałam, jak jeden z Pana pracowników poinformował ją o spotkaniu z Panem. Było to w Cafe Centaurus około 11.30.

- Jeden z pracowników? Kto taki, proszę wskazać. Skąd Pani wie że to był mój pracownik. Ponadto Pani wybaczy ale w jakim celu mój rzekomy pracownik miałby zapraszać Panią NEL na spotkanie ze mną. Nasze drogi czyli GEO-Max i Pani Werner rozeszły się bezpowrotnie, o ile dobrze pamiętam Pani NEL sama napisała prośbę o rozwiązanie umowy o pracę z przyczyn rodzinnych. Nawet się zdziwiłem jej prośbą, miała przecież bardzo dobre warunki pracy i płacy, no ale skoro taka była jej wola (…) Ja szanuję wolę odchodzących współpracowników z tym zastrzeżeniem, że powrotu nie ma i nigdy już nie będzie. Takie mam zasady. No cóż myślę że wyczerpaliśmy temat, Pani wybaczy, ale mam jeszcze inne zaplanowane spotkania – mówiąc to Ginter wstał od stołu i podał rękę Listonoszowej wyraźnie sygnalizując zakończenie spotkania

Listonoszowa wstała, również podała rękę Prezesowi i pospiesznie opuściła gabinet. Gdy tylko wyszła Ginter nalał sobie whisky, upił niewielką ilość, po chwili wziął telefon do ręki i wybrał numer zapisany pod klawiszem nr 1.

- Za pięć minut meldujesz się ku…wa z Kapslem u mnie w gabinecie.

…….CDN……..

Od AUTORA: Zbieżność nazwisk, imion, miejsc i nazw przypadkowa, cała historia jest wyłącznie wymysłem autora na potrzeby opowieści.

 

Opowieść Warmińska XI

Drogę z Ratusza pod Centaurusa Listonoszowa pokonała pieszo w niecałe 10 minut. Gdy tylko znalazła się przed wejściem do budynku przez chwilę spojrzała na sam budynek, wodząc wzrokiem od samego parteru po sam dach. Budynek, jak na warunki olsztyńskie, był bardzo okazały, idealnie wpasował się do nowo powstającej dzielnicy Olsztyna, typu biuro-biznesowego.

Wchodząc przez główne wejście minęła w drzwiach byłą pracownicę Ratusza, w pierwszej chwili jej nie zauważyła, dopiero w momencie szturchnięcia się ramionami, Listonoszowa spojrzała na twarz kobiety, chcąc odruchowo przeprosić

- Nel?

- O dzień dobry, Pani (…)

Nel pracowała w Olsztyńskim Ratuszu do końca 2022, od stycznia przeszła do GEO-Max. W ratuszu kobieta pracowała na podrzędnym stanowisku w dziale finansowym. Nie miała wielkiego doświadczenia ani znacznego przygotowania zawodowego, a mimo to dostała propozycję pracy z GEO-Max, podobno wypatrzył ją sobie sam Ginter HUK. W GEO-Max miała zajmować się z goła czymś innym, nie była osobistą sekretarką Prezesa, raczej coś na wzór asystentki sekretarki Prezesa.

Tego dnia dziewczyna nie wyglądała najlepiej, oczy miała szkliste, rozmyty makijaż, raczej wyglądała jakby przed chwilą zalewała się gęstym płaczem.

- Dawno ciebie nie widziałam, co u ciebie?- zapytała Listonoszowa

- Dobrze (,,,), dobrze. Przepraszam ale muszę iść, śpieszę się – rzuciła Nel

- Poczekaj, jeśli mogę w czymś pomóc powiedz, widzę przecież że coś się stało. Wybacz że się wtrącam, ale potrafię poznać czy ktoś ma problem, ty na taką wyglądasz (…) Nel porozmawiajmy (…)

- Dziękuję za troskę, ale muszę już iść. To nic takiego – powiedziała Nel.

- Zapraszam cię na małą kawę, tutaj w budynku jest mała kawiarnia Centaurus Cafe, chodź usiądziemy, pogadamy, nic zobowiązującego. Lepiej wyrzucić z siebie złe emocje, zawsze rozmowa pomaga, nawet jeśli jest o niczym.

W tym momencie Listonoszowa wzięła Nel za rękę, ścisnęła mocno i razem skierowały się w stronę kawiarni. Dziewczyna nawet nie stawiała oporu, wyglądała na załamaną. Zajęły stolik przy dużym oknie od strony ulicy Piłsudskiego, Listonoszowa zamówiła dwie kawy i dwa małe czekoladowe ciastka, przez chwilę patrzyła w milczeniu w stronę Nel, następnie próbował stworzyć klimat do rozmowy.

- Nie chcę się wtrącać, ale jeśli masz kłopoty (…) zawodowe i chcesz wrócić do Ratusza powiedz, postaram się pomóc. Twoje miejsce w sumie nie jest jeszcze obsadzone.

- Nie o to chodzi (…) Wszystko jest OK. Wiem to może dziwnie wyglądać, no cóż płaczu się nie ukryje, ale wierz mi nie ma to nic wspólnego z pracą. Po prostu taka tam sprzeczka z chłopakiem.

- Cieszę się że kogoś poznałaś, choć nie cieszy mnie że doprowadził cię do płaczu, powiedz kto to, to już mu przetrzepię skórę – zażartowała Listonoszowa

Gdy tylko wypowiedziała te słowa po drugiej stronie okna zatrzymał się Kapsel, spojrzał na siedzące kobiety, raz na jedną raz na drugą, lekko się uśmiechnął spoglądając w stronę Nel, kiwnął jej ręką na przywitanie i skierował się do kawiarni.

- Znasz tego człowieka? To twój chłopak – zapytała Listonoszowa

Nel nie odpowiedziała, pokiwała tylko głową na znak, że tak właśnie jest, dotykając beznamiętnie łyżeczką ciastka z polewą czekoladową, które kelnerka przyniosła wraz z zamówioną kawą.

- Dzień dobry Paniom, Nel szukałem ciebie, Pan Ginter ma do ciebie dzisiaj jeszcze jedną sprawę i prosi do swojego gabinetu. Teraz (…)

- Teraz?- zapytała Nel

Tak teraz i to szybko bo o 12.00 ma inne zaplanowane spotkanie.

- Pewnie ze mną – powiedziała głośno Listonoszowa.

- Być może  - odpowiedział chłodno mężczyzna.

Nel wstała, spojrzała na Listonoszową, tak jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, nie mniej nie zdążyła, mężczyzna chwycił ją za rękę i delikatnie szarpnął w swoją stronę dając do zrozumienia, że Nel ma natychmiast skończyć to spotkanie, bez zbędnych słów i pożegnań, tych typowych dla spotkań kobiecych.

Gdy tylko Nel opuściła kawiarnię Listonoszowa spojrzała na zegarek. Była 11.45, a więc jeszcze miała chwile czasu do spotkania z Ginterem HUK. Skończyła swoje ciastko dopiła kawę i poprosiła kelnerkę o rachunek. Gdy czekała na podejście kelnerki spostrzegła, że Nel w ogóle nie upiła kawy jak i nawet nie napoczęła ciastka, choć nie wyglądało ono tak samo jak wtedy, gdy przynosiła je kelnerka. Było pomazane łyżeczką i widać było że ktoś się nim tak jakby „bawił”

- Proszę o to Pani rachunek – powiedział kelnerka, zostawiając rachunek w małym skurzanym pudełku.

- Dziękuję – powiedziała Listonoszowa

Gdy kelnerka odeszła, Listonoszowa zapoznała się z paragonem na którym widniała kwota 120 zł.

- Boże jak drogo, spodziewałam się wysokich cen, ale nie aż takich – pomyślała

Wstając od stołu raz jeszcze rzuciła okiem na stół i krzesło, tak dla pewności czy czegoś nie zostawiła. Nagle patrząc na ciastko z perspektywy miejsca siedzenia Nel spostrzegła coś dziwnego, na pozór bezkształtne bohomazy widziane z jej miejsca siedzenia teraz z innej perspektywy układały się w konkretny napis NIE IDŹ TAM.

- Jezu, co to ma znaczyć?

Rozejrzała się po kawiarni, rzuciła wzrokiem na to, co działo się za oknem, spojrzała raz jeszcze na ciastko i raz jeszcze na pomieszczenie kawiarni. Wszystko wyglądało poprawnie, jakby wszystko było w najlepszym porządku (…) tylko to ostrzeżenie, jakby nie wpisywało się w otaczającą rzeczywistość.

…….CDN……..

Od AUTORA: Zbieżność nazwisk, imion, miejsc i nazw przypadkowa, cała historia jest wyłącznie wymysłem autora na potrzeby opowieści.

 

Opowieść Warmińska - X

Apartament zajmowany przez Gintera położony był na 18 piętrze jednej z wież Centaurusa. Jego lokalizacja wskazywałaby na luksusowy charakter i taki właśnie był z racji miejsca,  wielkości (ponad 145 metrów kwadratowych) i położenia, biorąc jednak pod uwagę wystrój nie należał do luksusowych. Wystrój był  skromny, nader skromy, wszystkie ściany pomieszczeń były w kolorze białym, meble nie rzucały się w oczy bo prawie ich nie było. Gdzieś pod ścianą dało się zauważyć drewnianą komodę z kilkoma książkami i figurkami z porcelany, w innym miejscu stały dwa nowoczesne i wykonane z drewna wieszaki, były wykonane na kształt i podobieństwo postaci ludzkich. Pomieszczenie było dobrze naświetlone, nie tylko przez umieszczenie przestronnych od stropu do podłogi okien, ale także poprzez  kilka stojących w różnych miejscach  lamp, które dawały punktowe i ciepłe światło. Tak naprawdę jedyną rzeczą, która przykuwała wzrok to mały stolik postawiony w centralnym miejscu salonu. Stolik wykonany był drzewa mahoniowego, miał okrągły, mocno wypolerowany blat wsparty na nodze zakończonej trzema stopami wykonanymi z kości słoniowej – ciosów. Wokół  stolika ustawione były 4 duże fotele, wykonane ze skóry anilinowej w podobnym kolorze do stolika, z podstawą wykonaną także z drzewa mahoniowego ze stopami wykonanymi, podobnie jak stolik, z ciosów słonia.

Była godzina 19.05 Grzegorz jechał windą na 18 piętro, w prawej ręce trzymał rozpoczętą butelkę whisky, którą raz po raz przykładał do ust i upijał małą dawkę. Był już spóźniony ale nie to było jego głównym problemem, nie tym teraz zawracał sobie głowę.

- Ku….wa, ku…wa, ku…wa, dlaczego ku….wa ja? Nie mogli przyjechać do Gintera i jemu samemu złożyć taką czy inną propozycję? Grzegorz bił się z myślami, rozważał różne scenariusze począwszy od tego że o wszystkim dokładnie powie Grzegorzowi po ten opierający się na półprawdzie, to jest że Ginter będzie wiedzieć tyle ile potrzeba a o zakresie tej wiedzy zdecyduje sam Grzegorz. Innymi słowy o próbie werbunku, przy tym drugim scenariuszu, nie chciałby wspominać.

Winda zatrzymała się na 10 piętrze, otworzyły się drzwi i po chwili do środka weszła starsza kobieta w wieku około 60 lat.

- W dół czy w górę – zapytała

- W górę – odpowiedział niedbale Grzegorz

Kobieta kiwnęła ręką na znak że jej to też pasuje, lub że dla niej to bez znaczenia. Zrobiła krok do przodu i po chwili zamknęły się drzwi windy. Stanęła przodem do Grzegorza patrząc prosto w jego oczy.

Grzegorz widząc zachowanie kobiety nie zważał na nią jak i na jej widoczne na jej twarzy niezadowolenie, upił kolejnego łyka z butelki i odwrócił się do niej bokiem, patrząc teraz wprost na ścianę windy, na której powieszone zostało lustro. Dzięki temu widział swoje odbicie jak i kontem oka odbicie kobiety, która nie ustawała w patrzeniu na Grzegorza.

- Jestem do kogoś podobny? – zapytał Grzegorz z dającą się wyczuć w głosie nutą ironii.

- Słucham?- zapytała kobieta.

-  Pytam się dlaczego tak mi się Pani przygląda, przeszkadza Pani mała butelka whisky? A może chce się Pani ze mną napić? Proszę – mówiąc to Grzegorz wyciągnął rękę do przodu z butelką na znak chęci poczęstowania trunkiem nieznajomej.

- Patrzę na Ciebie i się zastanawiam (...) Zastanawiam się co zrobisz .......Grzegorz.

- Słucham? – zapytał zdziwiony Grzegorz

-  Powiesz o wszystkim Ginterowi (…) podpisując na siebie wyrok śmierci czy też przyjmiesz naszą propozycję?

- Co jest ku-wa? – krzyknął Grzegorz, puszczając butelkę whisky, łapiąc się za kaburę, z której bardzo szybko wyjął swoje Magnum 500 przystawiając je w mgnieniu oka do głowy kobiety.

- Zaraz dziwko dołączysz do tamtych – krzyknął.

- Być może, ale to nic nie zmieni. Grzegorz (…) straty w ludziach wpisane są w ten biznes, my to rozumiemy (…), nie mamy o to pretensji i z tym się godzimy, my żołnierze. Propozycja moich mocodawców jest nadal aktualna. Jak widzisz mamy wielkie serce, dużo wiemy, dużo widzimy, dużo możemy… Czasy świetności GEO już się kończą, to się odbywa tu i teraz na twoich oczach, teraz czas nowych wyzwań i decyzji. To jest twój czas, wybieraj z kim chcesz być, dla kogo chcesz pracować, to jest dla naprawdę potężnej korporacji czy dla małego zakładu szewskiego z podstarzałymi weteranami w tle. Moi mocodawcy dają tobie drugą szansę, trzeciej, jak się domyślasz, nie będzie (…)

W tym momencie winda zajechała na 18 piętro, drzwi windy otworzyły się i dla potencjalnego obserwatora wyłonił się dość dziwny obrazek, w windzie stały bowiem dwie osoby, z tym że jedna ma przystawiony do głowy rewolwer, patrzą na siebie w milczeniu, na podłodze leży pusta butelka po whisky, z wylaną na podłogę windy zawartością. Osoby stały prawie że nieruchomo do momentu zamykania się drzwi windy.

- Proszę wybaczyć, ale śpieszę się na spotkanie – powiedział  bardzo spokojnie Grzegorz, w tym samym momencie odsuwając od głowy kobiety rewolwer, chowając go następnie do kabury, drugą zaś ręką zatrzymując zamykające się drzwi.

- Zatem nie zatrzymuje Ciebie, do zobaczenia – powiedziała kobieta. Mówiąc to wyjęła ze swojej  kieszeni nowego smartfona Samsung Galaxy S22 Ultra wciskając go do kieszeni Grzegorza.

- Czekaj na telefon, to my się odezwiemy - powiedziała będąc wyraźnie usatysfakcjonowaną przebiegiem spotkania.

Grzegorz wysiadł z windy i krótkim korytarzem zmierzał prosto pod drzwi prowadzących do apartamentu Gintera. Nie oglądał się, słyszał tylko jak drzwi widny zamknęły się a ona sama zaczęła zjeżdżać na niższe piętra. Dochodząc do drzwi zatrzymał się, sięgnął ręką po telefon otrzymany od nieznajomej, sprawdził czy jest włączony, następnie wyciszył dzwonek telefonu, jego zaś schował do bocznej wewnętrznej kieszeni marynarki. Nie zdążył zapukać drzwi od apartamentu otworzyły się a w nich stanął sam Ginter

- Tak myślałem że to ty, wchodź – stwierdził bez emocji Ginter.

Grzegorz spojrzał na przyjaciela, podał mu rękę na przywitanie, następnie w milczeniu wszedł do środka.

- Co ku…wa mowę co odjęło, mów jak sprawy się potoczyły i czy jest czysto.

- Jest czysto. Wiedzieli o nas prawie wszystko, wiedzą czego szukamy …. Obserwują nas, może dodatkowo jest jakiś przeciek. Powiem tak sprawa nie wygląda najlepiej, tych z parkingu lada moment zaczną szukać, pewnie domyślą się że zostali wyeliminowani, więc pewnie …

- Tak, zdaje sobie sprawę, pewnie zaczną inaczej działać, teraz  jawnie i na ostro.

- Powiedz Ginter, kto to ten Cyngiel, nie kojarzę faceta – stwierdził Grzegorz

- Cyngiel? No cóż. Facet jeszcze w Afganistanie miał do mnie żal, że nie wkręciłem go do GEO, bardzo chciał sobie dorobić, wiedział że coś przemycamy i że na tym da się dobrze zarobić. Namawiał mnie wielokrotnie abym się za nim wstawił. Nie zrobiłem tego, nie miałem do niego zaufania, po prosu nie lubiłem sku….syna. On nie miał zasad. W czasie jednego z patroli po wiosce Kalat , ciebie wtedy nie było, wróciłeś na kilka tygodni do kraju, mój oddział przeczesywał okolicę, chodziliśmy od domu do domu. Ten gnój będąc w jednym z domów zgwałcił młodą Afgankę, a jej braci i rodziców którzy chcieli jej pomóc, prosili aby jej darował, zabił z kałacha, tłumacząc później że widział u nich broń. Wszczęto dochodzenie ale dla dobra wzajemnych relacji sprawie szybko ukręcono łeb, Afgańczycy dostali kasę, trochę broni i oficjalnie sprawy nie było. A ten kurwa nie odpuszczał, dalej mnie nagadywał na wkręcenie go w nasze sprawy aż wreszcie posunął się do szantażu, to jest albo będzie mieć zyski z naszej działalności albo o wszystkim wyśpiewa żandarmom. Musiałem się faceta pozbyć, chłopaki podłożyli mu 0,20 kilograma marihuany, dostał też w żyłę i stracił przytomność. Rano żandarmi zrobili nalot, dupek z Afganistanu wyleciał z hukiem. Będąc w Polsce sprawy karne potoczyły się dla niego łaskawie, został uniewinniony. Po wszystkim wyjechał z kraju i słuch o nim zaginął, do dzisiaj.

- Nie wiedziałem o tym, jego jakoś nie mogę sobie przypomnieć, chociaż ksywa jest mi bliska.

- To normalne (…) nikt, poza kilkoma osobami z oddziału i tych z góry, o tym nie wiedział. Teraz dupek pracuje dla konkurencji, chociaż nie wiem kto to jest.  Na dzisiaj jedno jest pewne, nie kieruje się tylko kasą ale zemstą i osobistą niechęcią do mnie. Musimy go ku---wa znaleźć, zanim on znajdzie nas. Słuchaj Grzegorz, odnośnie tych z parkingu, czegoś się od nich dowiedziałeś?

Grzegorz przez chwilę milczał, następnie pokiwał głową na znak zaprzeczenia, jednocześnie wziął do ręki szklankę z nalaną whisky i wypił całą zawartość.

- Nic przyjacielu drogi

Ginter przyglądał się Grzegorzowi, po chwili także wziął szklankę z nalaną whisky i opróżnił całą.

- Nic mówisz. No cóż, życie pokaże z kim mamy do czynienia.

 

 

…….CDN……..

Od AUTORA: Zbieżność nazwisk, imion, miejsc i nazw przypadkowa, cała historia jest wyłącznie wymysłem autora na potrzeby opowieści.